ImmortalWarriorsClan-siedziba. Forum Index
 
 FAQFAQ   FAQSearch   FAQMemberlist   FAQUsergroups  GalleriesGalleries   FAQRegister   FAQProfile   FAQLog in 
FAQLog in to check your private messages   
Konkurs na najlepsze opowiadanie

 
Post new topic   This topic is locked: you cannot edit posts or make replies.    ImmortalWarriorsClan-siedziba. Forum Index -> Regulamin
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Wasza stara
Podpora Forum


Joined: 05 Aug 2007
Posts: 4359
Read: 0 topics

Helped: 23 times
Warns: 0/5
Location: Z Kielc

PostPosted: Sat 23:32, 24 Nov 2007    Post subject: Konkurs na najlepsze opowiadanie

Postanowiłem zorganizować konkurs na najlepsze opowiadanie.
Zasady konkursu:
1.Opowiadanie nie może być oparte na żadnej grze ani filmie.Takie opowiadania będą dyskwalifikowane z konkursu.
2.Opowiadanie musi mieć co najmniej 5 zdań.
3.Opowiadania na konkurs zamieszczajcie tylko w tym temacie!
4.Można zgłosić tylko jedno opowiadanie od jednego użytkownika.
5.Można zagłosować tylko na jedno opowiadanie i nie może to być opowiadanie swoje.


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Joux$
Moderator
Moderator


Joined: 28 Oct 2007
Posts: 501
Read: 0 topics

Helped: 4 times
Warns: 0/5
Location: Ze Świata...

PostPosted: Sun 0:04, 25 Nov 2007    Post subject:

PROLOG
-Tak.
Powiedział przeciągle.
-A kiedy już myślałeś że zwyciężyłeś, cały świat twój legł w gruzach.
Uśmiechał się sztucznie.
-Nigdy nie mogłem pojąć twej złudnej pewności siebie. Czemu nie dostrzegłeś iż nie stanowisz dla mnie najmniejszego wyzwania?
Zapytał udając szczery wyraz twarzy.
-Czyżbyś był aż tak wielkim głupcem ?....Myślę iż tak.
Odrzekł nie czekając na odpowiedź.

Ciało pokryte zaschnięta krwią poruszyło się konwulsyjnie, wydało z siebie tchnienie które echo niosło dalej, przez zardzewiałe kraty, kamienne mury pokryte mchem. Blade światło pochodni padało na umęczoną twarz więźnia. Zakuty w łańcuchy, przyczepione do zimnej ściany, wisiał bez woli walki, zrezygnowany i osamotniony. Zakapturzona postać nachyliła się nad kapitanem, i poczęła szeptać.

-Żadna tępawa banda szczurojadów nie jest wstanie się przeciwstawić.
Mówił powoli, bez pośpiechu. Tak jakby
-W chwili gdy rozmawiamy, Arendall już trawią płomienie.
Obdarzył rozmówcę szyderczym uśmiechem.

Więzień odpowiedział gwałtownym szarpnięciem. Łańcuchy zatrzeszczały. Biały pył począł sypać się z mocowań. Zakapturzona postać powoli zacisnęła swą dłoń na krtani kapitana. Była szara, delikatnie połyskująca. Płomień pochodni zdawał się tańczyć na jej powierzchni.

-Widzę iż bardzo przejąłeś się tą wieścią.
Spojrzał z zaciekawieniem.
-Czyżbyś miał bliską ci osobę wśród mieszkańców stolicy ?
Lustrował przez chwilę jego zmęczone oczy.
-Żona i dwójka dzieci...
Odwrócił wzrok w zamyśleniu.
-Pocieszę cię...zajmę się nimi osobiście.

Więzień próbował wyrwać się z żelaznego uścisku, resztkami sił starał uwolnić się z zimnego objęcia kajdan. Zamarł w bezruchu po krótszej chwili. Znalazł w sobie jeszcze siłę by spojrzeć w oczy swojego rozmówcy. Ujrzał bezdenną otchłań. Nagle w jego głowie rozbrzmiały jęki, płacz i krzyk. Przez krótką chwilę wydawało się iż spoglądał w oczy swej żony, piękne jak bławe jeziora. Słyszał dzieci bawiące się w ogrodzie. Ich śmiech oraz radość, które napawały spokojem. Obraz zmienił się gwałtownie. Nagle ujrzał stolicę. Płomienie sięgające nieba otulonego lodowatą czernią. Błyskawice przeszywające nieboskłon jak brzytwa. Usłyszał krzyk mieszający się z szyderczym chichotem. Świst strzał, szaleńcze pieśni, szczęk mieczy oraz zbroi, znów krzyk, płacz. Czuł bezsilność, rezygnację, smutek. Zakapturzona postać uśmiechnęła się dyskretnie, rozluźniła uścisk.

-Tak kapitanie....to nie jest już senny koszmar....to rzeczywistość. Zostawię cię przy życiu...tylko po to by patrzeć jak cała sytuacja przerasta cię, jak powoli i dokładnie zabija w tobie wolę życia.

Nieznajomy uwolnił więźnia z żelaznego uścisku. Odwrócił się i odszedł.
Więzień odprowadził wzrokiem tajemniczą osobą do końca korytarza, po czym zapadł w sen. Jakby uśmiercony strzałą.

Twierdza w bladym świetle księżyca wyglądała niezwykle posępnie. Zamiast budzić podziw i respekt, oblewała paraliżującym strachem każdego, kto ośmielił się ją odwiedzić. Ogromne drewniane wrota wspierane stalowymi pasami dumnie strzegły dziedzińca. Zaś masywne kołatki patrzyły pogardliwie na przybyszów. Zdawało się iż śmiały się najeźdźcom prosto w twarz, szydziły i wyśmiewały tarany. Ogromne wieże łucznicze zwisały nad przeciwnikiem niby fatum, zwiastujące nieuniknioną śmierć. Mimo wszystkich strategicznych zalet, twierdza wydaje się być jedynie nędznym cieniem minionej potęgi.

Zło które lęgło się przez setki lat głęboko pod ziemią, dało o sobie znać. Wypełzło niczym robactwo na powierzchnię by upomnieć się o swoje dobra, pomścić utracony honor. Nikt nie może mieć wpływu na jej osąd. Ci którzy próbują są jedynie prochem na wietrze.
Niegdyś dumne regimenty ludzkich sił zbrojnych teraz kulą się przed potęgą wroga. Szukają schronienia za kamiennymi murami niby nic nie warci tchórze. Widać strach i przerażenie w ich oczach. Mróz wdziera się za ubranie i kąsa niczym wygłodniałe zwierze. Zimny pot oblewa ich, na wspomnienie minionych bitew.
Ciemne jak węgiel kształty, wijące się jak węże przebijały się przez ich szeregi jak gdyby ignorując piki, pancerze, tarcze. Zdawały się oplatać przeciwników, miażdżyć im kości, zatruwać jadem. Wszystko to w ułamku sekundy. W powietrzu unosił się krzyk poległych, ledwie słyszalne, niby szepty, pieśni atakujących, posmak świeżej krwi. Szczęk metalu, błysk i wyładowania elektryczne, terkoczący odgłos balist i katapult, świst strzał, krzyk mieszający się z szyderczym chichotem. Potem jedynie ciemność i niebyt.
Zmarznięci i wyczerpani przypominają raczej baranki czekające na rzeź. Nic nie jest wstanie im pomóc. Nie mogą oczekiwać ratunku, nie ma już nikogo kto mógłby im pomóc. Mogą jedynie liczyć na szybką i bezbolesną śmierć.
Nagle wrota eksplodowały a głuche echo, niesione przez wiatr zwiastowało kolejne starcie. Ta sama przerażająca czerń wdarła się do wnętrza twierdzy. Pędziła w szaleńczym tempie zabierając ze sobą żołnierzy, pozostawiając za sobą zgliszcza.
Błyski zaklęć rozświetlały zasnute czarnymi chmurami niebo. W powietrzu unosił się swąd palonych ciał, krzyki pełne cierpienia. Wojownicy bezradnie próbowali powstrzymać napierającą siłę. Jedni zamieniali się w żywe pochodnie. Ogień trawił ich ciała i dusze zamieniając ich w dymiące zwłoki, wykrzywione w szaleńczej pozie. Inni padali bez krzyku, jak gdyby dotknięci magiczną różdżką. Jeden z wojowników począł mienić się ciemnym, fioletowym światłem. Promienie w chwili owinęły się wokół swojej ofiary. Człowiek chciał coś powiedzieć, krzyczeć o pomoc, protestował walcząc z poświatą. Jego żałosne próby były bezskuteczne. Promienie poczęły przepływać przez jego ciało, jeden za drugim zabierając cząstki jego witalności. Twarz pokryły zmarszczki, oczy zapadały się w sobie. Zęby żółkły i wypadały. Kończyny wykręcały się w pozycję pełną cierpienia i bezsilnego protestu. Skóra z każdą chwilą mocniej obejmowała kości. Te odkształcały się na jej powierzchni. Gdy promienie ustąpiły, wojownik rozsypał się jak piasek, rzucony na ziemię.

Kapitan zaczął cytować słowa przysięgi.

-Ramię w ramię przez zastępy ciemności ! - Krzyczał
-Do komnat przez zło opętanych !
-By zdusić je w samym zalążku !
Nagle we wrotach pojawiła się zakapturzona postać.
Powoli kroczyła w stronę środka dziedzińca ignorując szalejące wokół niej piekło.
-W ogień walki wejdziemy !
-Po zwycięstwo i chwałę !
-By uwolnić krainy od ciemiężycieli !
-Nasze miecze tańczyć będą na ciałach wroga !

Jeden z ludzi podbiegł do tajemniczej postaci. Zamachnął się mieczem i uderzył. Nieznajomy wykonał niedbały gest w kierunku wojownika, jakby chciał odgonić męczącą go muchę. Cios nie dosięgnął celu. Żołnierz, spopielony w ułamku sekundy, rozpłynął się w powietrzu. Jakby świeca gaszona podmuchem. Kapitan zauważył przybysza kontem oka. Miał na sobie czarną togę, wyszywaną nieznanymi mu, mieniącymi się czerwonym światłem, runami. Nie mógł dojrzeć jego twarzy, była schowana pod głęboko opuszczonym kapturem. Dalej cytował słowa przysięgi.

-Zaklęcia spopielą ich czarne serca !
Bitewna gwara powoli cichła. Z każdą chwilą dziedziniec ogarniała niepokojąca cisza.
-Nasze serca strachu nie znają !
-Nie spoczniemy !
-Wierni ideałom, oddani służbie !
Słowa odbijały się echem od okrwawionych ścian i posadzek dziedzińca. Generał rozejrzał się. Nie widział żadnego ze swych żołnierzy. Widział jedynie to, co po nich pozostało...wspomnienie...
Z trudem wykrzyczał ostatnie słowa przysięgi.
-Na zaw...!
Wtedy, w połowie zdania, przerwał mu metaliczny głos, dochodzący od strony zakapturzonej postaci.
-Na zawsze będziesz potępiony. Siły ciemności zgładzą każde ludzkie szczenię żyjące na tych ziemiach. Nie spoczniecie! W pokoju !
Głos zdawał się ogłuszyć kapitana. Przyklęknął nie będąc wstanie wytrzymać dźwięku, który zdawał się rozrywać jego głowę.
Nieznajomy podniósł rękę, wymierzył palcem wskazującym w stronę kapitana. Odsłoniła się dłoń o popielatej cerze. Niezwykle gładka, połyskująca. Promienie księżyca zdawały się momentami tańczyć na jej powierzchni. Ten oderwał się od ziemi, lewitował w powietrzu. Jego oczy, pełne strachu patrzyły na tajemniczą postać. Szukały odpowiedzi. Znalazły jedynie zimną obojętność.

-Aem athril ven amos!
Słyszał głosne inkantacje w nieznanym mu języku.
-Aem re vai mortis!
Powoli opuszczały go siły. Chciał zasnąć. Czuł jak wszystko staje się mu obojętne. Rodzina, towarzysze broni, stolica, król i jego poddani których przysiągł chronić.
-Świat ludzi upadnie. Nie ma dla was ratunku.

Zakapturzona postać w momencie zacisnęła pięść. Kapitan czuł jak spada, w bezdenną otchłań. Jak pogrąża się stan niebytu i nieistnienia. Jego odczucia ograniczyły się do obojętności i silnego poczucia niemocy.

Ciało opadło bezwładnie na ziemię....

Dziedziniec opustoszał tak szybko, jak zdołał się zaludnić. Nie było śladów walki ani ciał poległych. Wrota zdawały się nienaruszone, mimo eksplozji jaka ją otworzyła. Wszystkie uczucia, strach, zakłopotanie, bezradność rozpłynęły się w powietrzu.

Pozostało jedynie wspomnienie....


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Wasza stara
Podpora Forum


Joined: 05 Aug 2007
Posts: 4359
Read: 0 topics

Helped: 23 times
Warns: 0/5
Location: Z Kielc

PostPosted: Sun 0:27, 25 Nov 2007    Post subject:

ORKANUS-WOJOWNIK IRARY-CZĘŚĆ PIERWSZA
Pewien żołnierz w Itarze zwał się Oraknus.Nie umiał się posługiwać dobrze mieczem mimo wielu nauk,które udzielali mu mistrzowie walki.Miał on 19 lat i tylko jego młodzieńczy zapał pozwalał mu nadal pozostawać w armii.Ojciec Oraknusa zmarł na polowaniu miesiąc przed jego urodzeniem,rozszarpali go żołnierze wrogiej armii Rabenów.Matka zaś zmarła gdy miał 3 latka,trafiona strzałą podczas napadu na Itarę przez rabeńskiego łucznika,Keletha.Rabenowie byli potężnymi wrogami Itary i chcieli ją spalić lub zniszczyć wraz z ludźmi w środku.Rabenów posądzano o magiczne wzmocnienia;mimo ludzkiego wyglądu mieli od 3 do 5 metrów wysokości,potężne muskuły i dzierżyli broń,jakiej nikt nie mógł nawet podnieść.Byli plemieniem okrutnym z żądzą krwii,kontynent znajdował sie pod ich panowaniem prócz Itary.Opanowali oprócz niej wszystkie miasta i wioski,nie biorąc jeńców i niewolników,lecz zabijając wszystkich napotkanych ludzi i potem zjadając ich.Z tego powodu krążyły plotki,że są kaniballami i odległych wysp południowych.Gdy zdobyli cały kontynent nie licząc Itary,większa połowa wojska w niewiadomych celach odpłynęła okrętem,a reszta utworzyła obozowisko obozowisko w głębi ciemnych lasów otaczających Itarę i stamtąd atakowali Itarę,a od czasu do czasu udawali się do lasu zwanego Lasem Zwierzyny,gdyż zwierzyny było tam pod dostatkiem na polowania na ludzi,jak to zwali między sobą i rozszarpywali każdego człowieka jakiego znaleźli.Na jednym z takich polowań zginął właśnie ojciec Oraknusa,Firaklus,który był potężnym mysliwym posługującym się sprawnie łukiem i mieczem i pomagał armii,od czasu do czasu zabijając pare Rabenów.W swym życiu widział wiele przelanej krwii Rabenów.Jego żona zaś czekała na niego w domu,gdy udawał się na polowanie.Ona nie miała pracy,zajmowała sie domowymi obowiązkami.
Od śmierci matki opiekę nad nim przejął wuj,który też żył w Itarze,ale był stary i jedyne co tam robił,to całymi dniami przesiadywał w mieście.Gdy Oraknus miał 17 lat,jego wuj zmarł ze starości,wcześniej przepisując mu testament.Wiele majątku nie było,ale wystarczająco na utrzymanie sie.Oraknus podjął mało płatną pracę chłopca na posyłki jednego z kupców i latał reklamując jego towary po całym mieście.Jednak marne grosze dostawał za to,a w końcu spadek po wuju się wyczerpał.Postanowił oddać się służbie królowi Itary,Benedarowi.On potrzebował ludzi i przyjął go bez wahania na żołnierza.Praca ta była bardziej płatna,dużo bardziej,mimo to Oraknus dostawał tylko połowę zwyczajowej pensji żołnierza,gdyż kiepsko wykonywał zadania przez to,iż nie umiał się posługiwać orężem.
Tymczasem sytuacja Itary pogarszała sie,gdyż ataki Rabenów były coraz częstsze.Najlepszym żołnierzem miasta był Gregon,dzieki jego walce wiele razy obronili Itarę.
Pewnego dnia Oraknus poprosił go o naukę,a ten wysłuchał prośby i za darmo postanowił nauczać go we władaniu mieczem.
Wielu mistrzów miecza próbowało miesiącami,ale Gregonowi wystarczyły 2 dni na przekazanie Oraknusowi potrzebnej wiedzy i Oraknus opanował walkę w wyższym poziomie.
Benedar nie mógł uwierzyć,ale ucieszył się.Natychmiast posłał Oraknusa na napad na Rabenów wraz z setką żołnierzy i Gregonem.Oraknus nie miał wyjścia.Ubrał pancerz,założył miecz i stawił się przy bramie Itary,gdzie już czekało 100 żołnierzy z Gregonem na czele.Gregon trzymał już w dłoni miecz i wydukał pustym głosem:
-Idziemy.
Przełknął ślinę.Miał łzy w oczach.Oraknus chciał go zapytać,dlaczego się tak dziwnie zachowuje,wtedy ten zrobił to,co zaskoczyło Oraknusa;odepchnął go i przyspieszył kroku.Żołnierze ledwo za nim nadążali,a zdumiony Oraknus był na ostatniej pozycji.
Wszedli do ciemnego lasu i szli jego ścieżkami.Jedynie blady blask pochodni rzucał lekkie światło na drogę.Nie minęło dużo czasu,a trafili do celu.
W obozie Rabenów była część ich armii-około 500 jednostek.Byli jednak nieprzygotowani-właśnie przywiązywali ciała ludzi z ostatniego polowania i palili ich w ogniu,po czym zjadali ze smakiem,zaczynając od głów.
-NIE WYTRZYMAM TEGO!-wydarł się Gregon,który wyglądał na okropnie wściekłego.-DO ATAKU!
Wyciagnął broń i bez wahania nabił łeb jednego Rabena na ostrze i wrzucił w ogień.Armia ruszyła do ataku i wrzucała tam kolejnych nieprzygotowanych Rabenów.Oraknus chował się za drzewem,widząc jak łamane są kości jego towarzyszów broni i słysząc ostatnie w ich życiu krzyki,odbijające się dalekim echem.W końcu nie wytrzymał i ruszył do walki.Przy życiu został już tylko Gregon,on i 43 żołnierzy,a Rabenów jeszcze 480.Gregon obcinał łeb to jednemu,to drugiemu Rabenowi,zdyszany nie ustawał,a na Oraknusa tymczasem ruszył jeden Raben potężniejszy od wszystkich.Na odległość jechało mu z gęby,a krew i flaki ludzkie zwisały mu z kłów i były za pazurami.W zaciśniętej w pięść łapie trzymał ogromny miecz.Zaczął się zbliżać do Oraknusa coraz bliżej,a ten starał przypominać sobie wszystkie instrukcje dane mu przez Gregona.Przygotował miecz.
KONIEC CZĘŚCI 1.


The post has been approved 1 time
Back to top
View user's profile
Beka Polska
Postrach Świata


Joined: 17 Aug 2007
Posts: 1691
Read: 0 topics

Helped: 13 times
Warns: 0/5
Location: z Doliny Muminków

PostPosted: Sun 0:42, 25 Nov 2007    Post subject:

Gorn wrote:
Na odległość jechało mu z gęby,a krew i flaki ludzkie zwisały mu z kłów i były za pazurami.W zaciśniętej w pięść łapie trzymał ogromny miecz.


Piękny opis. Rotfl

Nie wiem, dlaczego, ale, znowu, dla mnie ciekawsze jest Gorna. Wesoly Masz talent, chłopie! Jezyk


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Wasza stara
Podpora Forum


Joined: 05 Aug 2007
Posts: 4359
Read: 0 topics

Helped: 23 times
Warns: 0/5
Location: Z Kielc

PostPosted: Sun 0:51, 25 Nov 2007    Post subject:

Ludzie musiałbyć ten koleś przerażający Wesoly
P.S.:Dzięki,Beka!


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Stalker
Nie do pobicia


Joined: 03 Nov 2007
Posts: 542
Read: 0 topics

Helped: 32 times
Warns: 0/5

PostPosted: Sun 3:15, 25 Nov 2007    Post subject:

Głosuję na Gorna a co będzie dalej.

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Wasza stara
Podpora Forum


Joined: 05 Aug 2007
Posts: 4359
Read: 0 topics

Helped: 23 times
Warns: 0/5
Location: Z Kielc

PostPosted: Sun 3:16, 25 Nov 2007    Post subject:

Głosujemy do 22:00 dzisiaj.Kto bedzie miał więcej głosów wtedy,wygrywa.

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Joux$
Moderator
Moderator


Joined: 28 Oct 2007
Posts: 501
Read: 0 topics

Helped: 4 times
Warns: 0/5
Location: Ze Świata...

PostPosted: Sun 3:19, 25 Nov 2007    Post subject:

Dobra nara poddaje się bo i tak do 22:00 nikt by już nie zagłosował. No Comment! Gorn i tak juz wygrał!

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Wasza stara
Podpora Forum


Joined: 05 Aug 2007
Posts: 4359
Read: 0 topics

Helped: 23 times
Warns: 0/5
Location: Z Kielc

PostPosted: Sun 3:22, 25 Nov 2007    Post subject:

No to konkurs zakończony...

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Display posts from previous:   
Post new topic   This topic is locked: you cannot edit posts or make replies.    ImmortalWarriorsClan-siedziba. Forum Index -> Regulamin All times are GMT + 10 Hours
Page 1 of 1

 
Jump to:  
You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot vote in polls in this forum


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin